Nie udało mi się ładnie spruć tylko do założonego miejsca, nie zabezpieczyłam oczek i cieżko było połapać ażur. Koniec końców sprułam całość i zaczęłam od nowa.
Po swojemu.
Wiem, że założenie tego sweterka było trochę inne, że przody miały na siebie nachodzić, że miał być bardziej luźny itd. Ale.... musi być po mojemu, bo ja wole małe kardigany. W dużych i obszernych wyglądam i czuje się jak po starszej siostrze. Także oto moja ostateczna wersja Laeili.
Zastosowałam dużo modyfikacji jak widać:
1 - rozmiar S ale na drutach 2,5! i zrobił sie XS
2 - dodawanie kolejnych elementów wzoru zaczęłam tuż pod pachą przez co moja wersja jest mocno ażurowa
3 - zrobiłam kilka rzędów skróconych, bo poprzednia wersja cechowała się dłuższymi przodami, ten zabieg ładnie wyrównał tył i przody
4 - uprościłam sobie ażur na rękawach i zrobiłam je minimalnie za krótkie. Nie wiem czy to z chęci szybkiego ukończenia czy dlatego ze tak lubię ;)
Więcej grzechów popełnionych na tym wzorze nie pamiętam. Szczególnie polecam rzędy skrócone bo ażurowe przody wydłużają się bardziej niż ścieg gładki.
Tym sposobem stałam się posiadaczką bardzo indywidualnej i spersonalizowanej wersji tego sweterka.
Dziękuję raz jeszcze szczególnie Goni za mobilizację, bo nie mam w zwyczaju naprawiać czegoś na 100%. Ale opłacało się, bo przyznam szczerze, że jestem bardzo zadowolona z efektu.
Włóczka: malabrigo sock w kolorze solis i ilości prawie 3 motki
Druty: 2,5 mm (luźno przerabiane)
Do zobaczenia w niedziele w magic loopie!