Poszłam na łatwiznę i zabrałam się za coś dla tej najmłodszej, bo ostatnio walczyłam z białą bawełnianą bluzeczką (tą co to w pociągu zaczęłam) i która miała już 3 swoje wcielenia i w tej chwili kurzy się w koszyku bo mnie nerwy wzięły - poleży tam trochę. Mam nadzieję, że pozostała część mini sweterka z resztek resztek pójdzie równie szybko (ale już bez stresu).
A spieszyć się jest do czego bo oto zwodzona pięknymi zdjęciami u Effci skusiłam się na to:
moje zdjęcia nie oddają cudnego koloru tej włóczki
Poza tym mam rozgrzebaną jeszcze jedną rzecz, nie włóczkową, ale ciiii, prezentacja będzie potem.
Dziwne zboczenie mnie naszło i oglądam wnętrza ciuchów, lubię takie dopieszczone wykończenia.
A ponieważ od jakiegoś czasu wali mi po oczach neonem z 4 liter (nie, nie tych) SALE to wybrałam się do CH i zakupiłam zupełnie nie sajlowane kolejne zarowe spodnie, tym razem z mankietami, podobno model 7/8. Jak dla mnie długość idealna do kostek - wspaniale! nie trza nic skracać :)