czwartek, 14 stycznia 2016

Kryzysowy

Czasem tak jest, że choćby się bardzo chciało to i tak nic się nie udaje. A może właśnie dlatego, że się tak bardzo chce? W każdym razie moje dzierganie wpadło w stan kryzysowy. I niech nikt nie myśli, że wiązało się to z moim lenistwem, o nie, wręcz przeciwnie - dziergałam bardzo dużo. Z tym, że albo zostało to rzucone w kąt (z różnych względów), albo już sprute. Zaczęłam wątpić we własne umiejętności w tej dziedzinie. Patrzyłam na moje dotychczasowe udziergi i dziwiłam się, że to naprawdę ja je zrobiłam....
Marazm totalny.
Jeden projekt udało mi się dokończyć i to na prośbę córki. Było to jesienią.
Taki zwykły oto cardigan, bardzo długi, bo sięgający za kolano (Jej, ale mi też ;)).
Prosty do bólu.
Ale jakże potrzebny w szafie nastolatki (i matki).
Z włóczki cashmira Alize, nie pamiętam ile motków, nie pamiętam na jakich drutach. Luźno przerabiałam, trochę od niechcenia.






Matka też może czasem pożyczy





Kolor bardzo mi się podoba, taki ciepły odcień jasnej szarości. Bardzo lubię go w subtelnym połączeniu z antycznym czy też przybrudzonym różem.

Teraz idzie nowe, poczułam zew, wiatr we włosach, podmuch wiatru, znaczy się kryzys odchodzi.
I jak się okazuje jest tyyyyyllle rzeczy, które MUSZĘ wydziergać!
Odrodzona.

PS. Wybaczcie też brak mojej obecności w postaci komentarzy pod Waszymi postami. Zachwycałam się Waszymi projektami po stokroć, jednak marazm ciągle tkwił.
Pozdrawiam serdecznie.
Ola.