Boszszsz... tyle to już czasu?!
Pórkowemu dałam trzecią szansę :) tia, dobrze że włóczka cudna bo znosi to wszystko bardzo dzielnie, ja sobie jeszcze nie dałam z tym spokoju, w końcu nie może to być takie trudne, wrrr...
Póki co, głównie po to by nie zniezawidzić drutów, wydrutowałam coś pod szyję. I naprawdę nieważny był tu ani krój ani ścieg, tylko KOLOR - nie powiem żeby w jakiś szczególny sposób groch kojarzył mi się z wiosną, ale jest tak OPTYMISTYCZNY, że nie mogłam się powstrzymać.
I jeszcze chwilkę potem, w jakiś cudny wieczór sprułam nienoszoną nigdy opaskę do włosów i nakręciłam a'la róże - w ten sposób mam stary-nowy ciuch. Widziałam to oczywiście na iluśtam blogach i nie jestem w stanie wskazać, który konkretnie sprawił, że to zrobiłam. Recycling zaczyna mnie kręcić, zdecydowanie muszę uważać :)
A - i już wiem, że zanim się zabiera za przyszywanie tych a'la róż należy się w bluzeczkę pieknie ubrać i na sobie ciasno te a'la róże skomponować, bo miały być ciasno a cyc sprawił że się rozjechały (co nie zmniejszyło ni ciut mojej radości!)
a'la cośtam kojarzy mi się z cytatem kultowym "... indyk a'la flaczki, indyk a'la łosoś..."
Chusta pod szyję faktycznie ma bardzo optymistyczny wiosenny kolor:-) Bardzo podoba mi się bluzka po recyklingu:-) Ja swoją ratowałam szydełkowymi kwiatkami jak ją w zęby złapał piesek mojego chłopaka...:-D I też miałam problem z ciasnym przyszyciem kwiatków...;-)
OdpowiedzUsuńsuper wyszedł Ci ten reCYCling, może niezamierzenie, ale widać każdą różyczkę, nie zlewają się w jedna kupę ;)
OdpowiedzUsuńDzięki za pochwały!
OdpowiedzUsuńAgata - jeśli pozwolisz reCYCling ja tu wykorzystam - bardzo mi się spodobał!
Bluzka wyszła Ci rewalacyjnie, muszę pomyśleć o czymś takim, w końcu wiosna idzie trza się upiększyć trochę i garderobę odświeżyć. A jak te róże ukręciłaś?
OdpowiedzUsuńBardzo to ładnie wyszło
OdpowiedzUsuń