niedziela, 26 grudnia 2010

Historia pierwszej czapy

Zainspirowana czapami wykonanymi przez dorotę i effcię, zaopatrzona w próbki różnorakich włóczek rozpoczęłam moje twory. I nie bez powodu zostały one tak nazwane, bowiem objawiły się jako takie cóś:
To ta z projektu Doroty, ale ... długo by wymieniać te ale, generalnie za duża, nie uchata, bo z trudem utrzymuję ją we właściwym miejscu (co zresztą można odczytać z mojej twarzy). Nie do noszenia i co gorsza również nie do sprucia bo robiłam z czterech nitek i rozplątanie tego nie leży w zakresie moich nerwów.
A dalej już gorzej. Mimo, że lepiej się przygotowałam ;(

Z pewnością ten krzywoląg nie przypomina projektu Effci. Ale spruć się dało. Poza tym nie dałam sobie jeszcze spokoju z tą czapą, mam na nią trochę inny sposób i zamierzam go wypróbować.
Ponieważ jednak cierpiałam na brak czapy pasującej mi do niesportowej kurtki, uparta jak nie wiem co, udalo mi się wyprodukować to:

Prezentacji mojego debiutu dokonała MadziaLena.
Nareszcie coś co pasuje na moją głowę i nie wygląda jak wyciągnięte ze śmietnika. Podjarana efektem zabrałam się za dorobienie kwiatka i wykonanie komina.
Ponieważ komplet będzie mój, jak tylko skończę zaprezentuję się w nim ja. Alejandra. Osobiście. (Choć córka bardziej fotogeniczna).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz