Generalnie zachwycają mnie małe sweterki na tyle, że zawsze chciałabym robić ich milion na raz. Gorzej z eksploatacją. Jakiś duch wewnętrzny mówi mi, że niedoskonałości wyrobu aż kipią i w rezultacie moje zadowolenie słabnie.
Tak jest oczywiście i tym razem.
Z morza inspiracji (czasem mnie one przytałaczają) wybrałam kolejny
Effciowy projekt (sama nie jestem tym zaskoczona). Sweterek jest zrobiony na podstawie Rubby, z tym że mi się rozjechał, machnęłam za dużo rzędów karczku (o czym dowiedziałam się dużo później - luz) no i wyszło jak wyszło.
Albo założę, że krój motyla to to czego właśnie potrzebowałam albo go gdzieś sprzedam, albo coś ...
Długość zamierzona, więc jest ok.
Koraliki różnych kształtów ale wszystkie czarne wstawiłam jedynie w rzędy dodawania oczek, guziczki (13 szt.!) są przepiękne i bardzo mnie cieszą.
Druty 2,75 i 3,25 (może powinnam zastosować 3,0)
Włóczka: baby alpaka silk w ilości 6 motków i w kolorze, który okazał się pasować nawet do mnie
A tu przedmiotowy przedmiot mojego maruderstwa:
no patrzę i nadal nie wiem co z nim zrobić.
Chyba się za bardzo rozluźniłam przy tej robocie.
Poczułam ogólne zniechęcenie do robótek dla siebie i zabrałam się za udziergi dziecięce, ale włóczki mi brakło a Poczta Polska działa obecnie gorzej niż w okresie ciężkich mrozów tudzież powodzi.
Wiatr w oczy.
Poza tym przepraszam za moją małą aktywność w komentarzach, znowu mam awarię kompa i jestem na łasce i niełasce domowników. Za to regularnie podziwiam Wasze dzieła, zazdraszczam czasu, talentu, tempa, staranności ... i długo bym tak mogła.